You are currently browsing the monthly archive for Grudzień 2007.
No, cóż… Taki właśnie jest show-business. Żeby mieć pierwszoligową gwiazdę u siebie trzeba zapłacić – i to słono. Bo duże pieniądze zawsze sprawiają, że każda się zgodzi spędzić tę wyjątkową i jedyna w roku noc właśnie u Ciebie…
Z sylwestrowy koncert nasze gwiazdki – według Faktu – wezmą w tym roku:
Edyta Górniak – 100 tys. zł
Doda – 80 tys. zł
Urszula – 50 tys. zł
Tatiana Okupnik – 40 tys. zł
Justyna Steczkowska – 40 tys. zł
Joanna Liszowska – 20 tys. zł
A czego sie spodziewaliście? Że są za darmo?
Niektórzy ludzie potrafią mieć zaskakujące pomysły – o zaskakujących konsekwencjach.
Jeżeli masz już dość płacenia wysokiego czynszu za mieszkanie – już wiadomo jak temu zaradzić: w okolicach w których regularnie pojawiają się prostytutki natychmiast spadają ceny najmu oraz wartość nieruchomości. Może więc warto zadać sobie troszeczkę trudu i wyciąć z kartonu imitację pań lekkich obyczajów a potem umieścić tak wykonane obiekty w okolicach wynajmowanego mieszkania? Ceny zaraz pójdą w dół…
Muzyka Benny’ego Benassiego jest właściwie taka sobie – w gruncie rzeczy to dyskotekowa rąbanka jakich wszędzie na pęczki, ale teledysk jest rewelacyjny. Właściwie to ja również przyłączam się do tego pytania: Gdzie jest tata?, bo chciałbym mu pogratulować dobrej roboty. Takie seksowne dziewczyny musiał zrobić prawdziwy artysta. We współpracy z artystką. Zatem: Tatusiu! Mamusiu! Gratuluję wam córki! Teledysk Benny Benassi – Who’s your daddy w wersji nieocenzurowanej – bo jest i taka ocenzurowana, ale mniej ciekawa.
Całą noc nie spałem – maciora postanowiła wszystkich przetrzymać i oprosiła się (osiem) dopiero po piątej rano. Obudziłem ojca (komórka w domu i zagrodzie – technika poszła naprzód), który nie spał poprzedniej nocy, trochę mu pomogłem i walnąłem się spać – do dwunastej. Trochę mało, ale bałem się, że całkiem rozreguluje sobie zegar biologiczny. Choć na najbliższe parę dni może i warto byłoby sobie go trochę przestawić.
Potem wybrałem się do Kuby. Razem z Pawłem siedzieli już we dwóch i grali w Europę Universalis przez sieć. Dwójkę, bo trójka u żadnego z nas nie chodzi (wymagania sprzętowe wzięte z kosmosu – kto to programuje? kto ma taki komputer? i do czego to? do wyświetlania mapy? porażka!). Jeden Polską (Paweł), drugi Czechami (Kuba). Takim sojuszem podbili i skolonizowali dwie trzecie świata (ciekawie wyglądają polskie kolonie w Kanadzie i USA, a czeskie w Ameryce Południowej i na Karaibach).
Byliśmy umówieni na oglądanie filmów. Kuba jak zwykle wszystko przygotował, ale problemem okazali się jego rodzice – nie zamierzali wcale wychodzić z domu. Za to siostry nie było (Karoliny – jej przyjaciółki – co zrozumiałe, też). Trzeba się było zadowolić małym ekranem laptopa Pawła, bo większy od niego monitor komputera Kuby stoi tak, że gdyby ktoś wszedł byłaby wtopa. Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.
Moi kumple wykazali ponadto w międzyczasie zainteresowanie sylwestrem na plebanii. Zadzwoniłem do Tomka z pytaniem, czy mogą przyjść – mogą. Dostałem też zgodę na zapraszanie innych osób pod warunkiem, że poinformuje zawczasu Tomka ile ich będzie (zastępowy może wszystko). Pomyśleliśmy o dziewczynach – pomimo tego, że się kłócą (chłopaki nic nie zwojowali w kwestii wywiadowczych – do kontrwywiadu się chyba więc nie nadają… ha, ha… a Kuba tak marzył!…) mogłyby jednak się z nami wybrać na harcersko-kościelnego Sylwestra. Impreza ma być ponadto kostiumowa i obowiązuje przebranie za diabełka albo aniołka. Zapowiada się ciekawie…
Teraz trochę o filmach – pierwszy to Polskie House Party. Nie wiem jak to jest – polskie produkcje tego typu rażą swoją siermiężnością i często żenującym poziomem, ale zarówno ja jak i moi kumple lubimy jakoś je oglądać. Dzisiejszy film na tym tle wypadł zupełnie nieźle – naprawdę ładne i zgrabne dziewczyny, zupełnie przyzwoita realizacja, brak niepotrzebnych kombinacji i, co chyba najważniejsze, brak widocznej typowo polskiej prowizorki. Bo braki też były, ale realizatorzy uczynili z nich atut – film wystylizowano po prostu na amatorską produkcję. Bo to jednak na tle zachodnich filmów była jednak amatorszczyzna. Z dziewczyn występujących w filmie zdecydowanie nam wszystkim najbardziej podobała się Beata Kowalska – przede wszystkim zabójczy erotyczny głos, ale reszta też trzymała poziom. Ładna scena z ocieraniem się bez wchodzenia na samym początku filmu, potem też dynamiczne i ciekawe ujęcia. Potem niestety był gorszy fragment – chłopaczek-wymoczek plus duet z przesadnie otyłą dziewczyną (w dodatku wulgarną) i drugą, która tam chyba była tylko po to, żeby wymoczek w ogóle mógł coś zrobić z tą pierwszą. Przewijaliśmy, co rzadko nam się zdarza. Reszta filmu była już ok. – wymoczek co prawda jeszcze się potem pokazał, ale grubaska zniknęła. Na szczęście. Kolejna scena lesbijska zupełnie udana (obie dziewczyny w czarnych pończochach). Potem jest scena z dwoma chłopakami i jedną dziewczyną (klasyka z seksem analnym i podwójną penetracją włącznie; wymoczek ociera pot z czoła…). Cała druga część filmu to już grupowa orgia z udziałem czterech dziewczyn oraz dwóch chłopaków (niestety jednym z nich znów jest wcześniej wspomniany wymoczek, a grubaska pokazuje się w niektórych ujęciach, brr…).
Ten film polecam – pod warunkiem szybkiego przewinięcia pomiędzy 11’30’’ a 19’40’’. I to najlepiej bez podglądu. Jak na polski film jest bardzo dobry.
Drugi obejrzany przez nas film to Fuck’em all! z Tabithą Stevens w roli głównej, która bardzo zabawnie komentuje to co dzieje się w filmie. A dzieje się sporo bo finał to scena z udziałem czterech facetów oraz pięciu dziewczyn (tutaj Tabitha Stevens uczy się na pozostałych dziewczynach jak posługiwać się plastikowym przypinanym penisem). W porównaniu z polskim filmem to dwa różne gatunki. Do nadwiślańskich produkcji gorsze jest chyba tylko porno z Włoch, ale i tam zdarzają się perełki. W Polsce – nie.
Poza tym wieczorem obdzwoniliśmy jeszcze nasze koleżanki z Ekonomika: Kasię, Magdę oraz Gosię. Są zainteresowane Sylwestrem. Nawet pomimo tego, że będą musiały pójść tam razem. Trochę im chyba przeszło – mam nadzieję, że przejdzie całkiem. Napisałem Tomkowi, że przyjdziemy w sześć osób. Ucieszył się. Więc jutro się szykujemy.